I Dodarca inwestycyjny (cz 2)

 (...)

Już wtedy zaobserwowałem zgodne z procedurami metody dorabiania się w uczciwy sposób: 

- zakup banku za pieniądze pozyskane z kredytu w tym banku, 

- „zakup łańcuchowy”, który polegał na tym, że za pieniądze z kredytu kupowano udziały lub akcje spółki; następnie pod zastaw tych walorów uzyskiwano kredyt w innym banku i wykupywano następną spółkę i tak postępowano dopóki się dało; ten proceder nie musiał odbywać się za pośrednictwem giełdy i nie chodziło o pozyskanie kapitału, tylko o uwalenie firm na wybranym rynku, na który wchodziły inne firmy, najczęściej niemieckie; wartość akcji jednej z takich spółek notowanej na giełdzie spadła w krótkim czasie o 80% z 25 zł do 5 zł, nabywcy akcji nie byli zachwyceni, 

- zakup akcji prywatyzowanej spółki przez pracowników, którzy dostawali w tym celu pożyczki od prywatyzowanej spółki, 

- zakup spółki na kredyt, który następnie był spłacany z zasobów kupionej spółki. 

Proszę zauważyć, że wszystkie podane wyżej metody przejęcia spółek były (i prawdopodobnie w dalszym ciągu są) legalne, nie naruszały obowiązujących przepisów prawa, tylko że cel sprzedaży udziałów i akcji (a więc także cel prywatyzacji polskich państwowych firm) nie został osiągnięty, a wręcz przeciwnie, przyczynił się do zniszczenia polskich firm i przejęcia rynku przez cwaniaków i zagraniczne korporacje. 

Pytajmy dalej: gdzie była i co robiła Komisja Nadzoru Finansowego (od 1991 do 1997 Komisja Papierów Wartościowych, od 1997 do 2006 Komisja Papierów Wartościowych i Giełd) (cytat z Wikipedii): 

„Zgodnie z art. 13 ust. 1 ustawy Prawo o publicznym obrocie papierami wartościowymi do zadań Komisji należały:

1. sprawowanie nadzoru nad przestrzeganiem reguł uczciwego obrotu i konkurencji w zakresie publicznego obrotu oraz nad zapewnieniem powszechnego dostępu do rzetelnych informacji na rynku papierów wartościowych;

2. sprawowanie nadzoru nad wypełnianiem przez domy maklerskie i banki prowadzące działalność maklerską oraz zagraniczne osoby prawne, o których mowa w art. 52 ust. 2, prowadzące działalność maklerską na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, wymogów dotyczących ich sytuacji finansowej oraz dotyczących posiadania przez osoby zarządzające tymi podmiotami lub kierujące działalnością maklerską prowadzoną przez te podmioty odpowiedniego doświadczenia zawodowego i dobrej opinii związanej z pełnionymi funkcjami;

3. inspirowanie, organizowanie i podejmowanie działań zapewniających sprawne funkcjonowanie rynku papierów wartościowych oraz ochronę inwestorów;

4. współdziałanie z innymi organami administracji rządowej, Narodowym Bankiem Polskim oraz instytucjami i uczestnikami publicznego obrotu w zakresie kształtowania polityki gospodarczej państwa zapewniającej rozwój rynku papierów wartościowych;

5. upowszechnianie wiedzy o zasadach funkcjonowania rynku papierów wartościowych;

6. przygotowywanie projektów aktów prawnych związanych z funkcjonowaniem rynku papierów wartościowych;

7. podejmowanie innych działań przewidzianych przepisami ustawy.”

Odpowiedź jest prosta: w d… była i g… robiła, była i jest organizacją fasadową, kolejnym kwiatkiem do kożucha, który nie spełnia oczekiwań społecznych i nie wykonuje zadań, do których został powołany, już nawet nie pachnie, tylko rozsiewa wokół siebie smród zepsucia i korupcji. 

W biurze maklerskim miałem ciągły kontakt z klientami, mogłem zaobserwować, że istnieje pewien rodzaj chciwców, którzy uczynią wszystko, żeby położyć łapę na jak największej kupie pieniędzy i nie oddać nikomu ani grosika (chyba, że jest to 20 groszy dla babci, które przekazał pewien poseł wiadomej postępowej partii).  

Co pewien czas przychodził emeryt, który rolował obligacje, które siłą rzeczy z okresu na okres traciły na wartości, ale odmówił synowi pożyczki na rozwinięcie działalności gospodarczej, biznesu, który miał się całkiem dobrze i przynosił dochody. Kiedy zostałem biegłym rewidentem obserwowałem jak w spółkach pracowniczych inni emeryci chwalili się, że rodzinie nie dadzą ani grosza, w ostatniej chwili sprzedadzą udziały, a pieniądze przepiją lub wydadzą na inne przyjemności. 

Pamiętam, że wtedy tylko doradca inwestycyjny i makler mogli udzielać porad inwestycyjnych w zakresie papierów wartościowych. Nie wiem, czy w dalszym ciągu istnieje taki zakaz, ale wiem, że dzisiaj w Internecie aż roi się od porad inwestycyjnych, których udzielają ludzie, którzy podają się za doradców inwestycyjnych, ale nie podają nr legitymacji (licencji) czy co oni tam mają, albo nawet frajerzy, którzy na pewno doradcami inwestycyjnymi nie są; wszystko to dzieje się bezkarnie. 

Wróćmy do wspomnień Nicka Leesona, który postanowił ukrywać błędy swoje i swoich współpracowników, a później także straty poniesione w trakcie przeprowadzania transakcji giełdowych. Straty pokrywał w ten sposób, że na koniec okresu rozliczeniowego wystawiał kontrakty opcyjne, a premie od tych kontraktów księgował jako przychody, co jest niezgodne z zasadami rachunkowości, które nakazują księgować te premie jako aktywa do momentu wygaśnięcia lub rozliczenia opcji. Kontrola wewnętrzna nie wyłapała tego błędu, co świadczy o tym, że była niekompetentna. Ponieważ straty były coraz wyższe i metoda "premii opcyjnych" nie wystarczała do pokrycia strat, Leeson wykazał jako aktywa środki pieniężne w Citybanku. Nikt nie sprawdził, że tych pieniędzy nie ma, a wystarczyło tylko spojrzeć na wyciąg bankowy na ostatni dzień okresu rozliczeniowego. Leeson ukrywał straty, przez co pokazywał papierowe zyski. Od wysokości zysków zależała wysokość premii dla kierownictwa banku. Kierownictwo banku nie rozumiało mechanizmu transakcji opcyjnych, ani nawet zasad działania giełdy, przymykało oczy na wszelkie wątpliwości i cieszyło się, że ich wynagrodzenia rosły.

Podczas badania skonsolidowanego sprawozdania finansowego banku Barings audytorzy Coopers & Lybrand - jednej z największych firm tego typu na świecie w tamtych czasach (PriceWaterhouseCoopers po fuzji w firmą audytorską Price Waterhouse) zaczęli coś podejrzewać, ale wtedy Leeson pokazał im sfałszowane dokumenty na poparcie wymyślonej przez siebie bajeczki, w którą wszyscy uwierzyli. Oszustwo trwałoby dalej, gdyby nie zawalił się rynek. Zabrakło pieniędzy i przestępstwo się wydało.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wstęp

Aneks. PANA

III Biegły rewident