Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2023

III Biegły rewident

  4. Wielka korporacja Partnerzy   Przyjęcie nowego zlecenia rozpoczynało się od procedury wstępnego przyjęcia klienta, które wykonywał asystent, sprawdzał senior, akceptował menedżer i zatwierdzał partner. Była to seria pytań, których odpowiedzi były punktowane. Obecnie podobną procedurę muszą wykonywać wszystkie firmy audytorskie, gdyż wynika ona z Międzynarodowych Standardów Badania, które od 2016 r obowiązują w Polsce. W korporacji, w której pracowałem, procedura była tak długo powtarzana, dopóki klient nie przekroczył ilości punktów potrzebnych do jego akceptacji. Słyszałem tylko o jednej odmowie, za co partner, który odmówił, dostał opieprz od pozostałych partnerów, chociaż odmowa była w pełni uzasadniona. Chodziło o kasę, a procedura była stosowana jako ewentualna dupokrytka, a nie po to, żeby wyeliminować klientów oszustów i złodziei.   Partner miał decydujący głos na projekcie, biegły rewident tylko przeszkadzał mu w pracy jeżeli czepiał się o cokolwiek. Jakkolwiek, kied

III Biegły rewident

4. Wielka korporacja   Po zdaniu egzaminów trafiłem do wielkiej ogólnoświatowej korporacji biegłych rewidentów, w pierwszym okresie na praktykę, która trwała dwa lata, a potem do pracy jako biegły rewident; w sumie przepracowałem tam siedem lat i do tej pory nie mogę się nadziwić dlaczego trzymali mnie tam tak długo.  W pierwszych latach pewne znaczenie miała znajomość przeze mnie polskich przepisów, ale z czasem ta przewaga konkurencyjna malała, a po pojawieniu się młodych zdolnych polskich rewidentów byłem już zupełnie zbędny.  Trzymało mnie tam wysokie wynagrodzenie, i gdybym chciał mógłbym tam zostać dłużej, tylko że nie chciałem pracować za wszelką cenę kosztem niezależności.  Kiedy zaczynałem tam pracę, jednym z moich kolegów był biegły rewident o nazwisku Kusiak, a kiedy kończyłem karierę biegłego rewidenta ostatnią osobą ze środowiska, z którą miałem kontakt, była Pani pracująca w Polskiej Agencji Nadzoru Audytowego (PANA) o nazwisku Fiutak, można więc powiedzieć, że

III Biegły rewident

3 Polscy biegli po 1989   W tym czasie, kiedy zmagałem się z egzaminami na biegłych rewidentów, przemiany w Polsce postępowały szybko i dotyczyły także biegłych rewidentów. Księgowi byli przyzwyczajeni do czytania „żółtych stron” Rzeczpospolitej, gdzie zwyczajowo znajdowali urzędową ministerialną wykładnię aktualnie obowiązujących przepisów bilansowych i podatkowych. Wykładnia ta nie zawsze była zgodna z obowiązującymi przepisami, ale zawsze na korzyść Ministerstwa Finansów.  Najwięcej szkody przyniósł artykuł Gertrudy Świderskiej dotyczący węższej i szerszej definicji „rezerw”, kompletna bzdura ogłoszona po to, aby część odpisów księgowych z tytułu utraty wartości przez aktywa nie zostało uznanych za koszty uzyskania przychodów, chociaż tak wynikało z ustaw o podatkach dochodowych w korespondencji z ustawą o rachunkowości. Zdaje się, że osoba ta w dalszym ciągu pracuje jako urzędnik w Ministerstwie Finansów na chwałę manipulacji obowiązującymi przepisami, a jeszcze do dzisiaj ni

III Biegły rewident

2. Egzaminy   Pierwszy cykl egzaminów na biegłych rewidentów ciągnął się przez kilka lat, gdyż w tak zwanym międzyczasie zmieniały się ustawy i zmieniały się składy komisji egzaminacyjnej.  Pierwszy egzamin był z rachunkowości. Nadzwyczajna kasta biegłych księgowych, wpisana wtedy na listę tymczasową, broniła swojej niezależności jak niepodległości i z tego co pamiętam nikt nie zdał pierwszego egzaminu, ponieważ komisja egzaminacyjna nie była uprzejma podać zasad, które tego egzaminu testowego dotyczyły, a więc, że materiał dzieli się na jedenaście sekcji i każdą sekcję trzeba było zdać osobno, oraz, że za każdą złą odpowiedź zdający otrzymywał minus jeden punkt. Gdybyśmy o tym wiedzieli zastosowalibyśmy inną taktykę na egzaminie, a tak to dupa zimna. Pierwszy egzamin był więc wielkim upokorzeniem dla kandydatów, nadzwyczajna kasta biegłych księgowych pokazywała siłę swojej pozycji i ustawiała w narożniku nowych gniewnych, którzy chcieli do niej dołączyć, przekaz był jasny: nie z

III Biegły rewident

1 Biegli rewidenci przed 1989   Przed 1989 r. nie było w Polsce biegłych rewidentów, byli biegli księgowi (podobna instytucja istniała jeszcze w Bułgarii, inne kraje tak zwanej demokracji ludowej, czyli satelity Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich, dawały sobie radę bez biegłych księgowych i bez biegłych rewidentów).  W Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej sprawozdania finansowe były badane przez biegłych księgowych na zlecenie urzędów skarbowych. Zwykli księgowi „składali bilans” w urzędach skarbowych lub urzędach statystycznych. Przypominam sobie jak taki bilans „składał” główny księgowy Browaru Gdańskiego (którego już dawno nie ma, gdyż został bez sensu sprzedany przez władze Gdańska), coś tam mu się nie bilansowało i nie pasowało; urzędniczka przyjmująca bilans poprosiła, aby zabrał wszystko z powrotem, poprawił i przyniósł poprawione dokumenty; zostawił siatę piwa, teraz nie do pomyślenia.  Alkohol stanowił w PRL-u istotny składnik stosunków społecznych. Kiedyś przysz

II. Doradca podatkowy

Obraz
Wpis na listę doradców podatkowych był wpisem warunkowym, wpisywali się wszyscy ci, którzy potrafili pokazać umowy lub faktury za działalność w zakresie doradztwa podatkowego zawarte (wystawione) w latach osiemdziesiątych. To się wpisałem.   Korporacją doradców podatkowych zarządzał powszechnie znany doradca nr 1, który w latach dziewięćdziesiątych wprowadzał w Polsce podatek od towarów i usług; do dzisiaj pamiętam jakieś debilne kary z tamtych czasów za nieistotne błędy na fakturach VAT dochodzące do 300% wartości wystawionej faktury.  Doradca nr 1 był niezwykle elokwentny i przekonywujący, na licznych szkoleniach organizowanych po kolejnych zmianach ustaw podatkowych siał panikę wśród słuchaczy. Niejedna księgowa przychodziła do mnie biegłego rewidenta po takim szkoleniu i zamartwiała się, co to teraz będzie. Sianie strachu wśród słuchaczy szkoleń było skuteczną metodą marketingową, przywiązywało klientów do doradcy nr 1 i powodowało, że zapisywali się na następne szkolenia.  D

I Dodarca inwestycyjny (cz 2)

 (...) Już wtedy zaobserwowałem zgodne z procedurami metody dorabiania się w uczciwy sposób:   - zakup banku za pieniądze pozyskane z kredytu w tym banku,   - „zakup łańcuchowy”, który polegał na tym, że za pieniądze z kredytu kupowano udziały lub akcje spółki; następnie pod zastaw tych walorów uzyskiwano kredyt w innym banku i wykupywano następną spółkę i tak postępowano dopóki się dało; ten proceder nie musiał odbywać się za pośrednictwem giełdy i nie chodziło o pozyskanie kapitału, tylko o uwalenie firm na wybranym rynku, na który wchodziły inne firmy, najczęściej niemieckie; wartość akcji jednej z takich spółek notowanej na giełdzie spadła w krótkim czasie o 80% z 25 zł do 5 zł, nabywcy akcji nie byli zachwyceni,   - zakup akcji prywatyzowanej spółki przez pracowników, którzy dostawali w tym celu pożyczki od prywatyzowanej spółki,   - zakup spółki na kredyt, który następnie był spłacany z zasobów kupionej spółki.  Proszę zauważyć, że wszystkie podane wyżej metody przejęci