III Biegły rewident
3 Polscy biegli po 1989
W tym czasie, kiedy zmagałem się z egzaminami na biegłych rewidentów, przemiany w Polsce postępowały szybko i dotyczyły także biegłych rewidentów. Księgowi byli przyzwyczajeni do czytania „żółtych stron” Rzeczpospolitej, gdzie zwyczajowo znajdowali urzędową ministerialną wykładnię aktualnie obowiązujących przepisów bilansowych i podatkowych. Wykładnia ta nie zawsze była zgodna z obowiązującymi przepisami, ale zawsze na korzyść Ministerstwa Finansów.
Najwięcej szkody przyniósł artykuł Gertrudy Świderskiej dotyczący węższej i szerszej definicji „rezerw”, kompletna bzdura ogłoszona po to, aby część odpisów księgowych z tytułu utraty wartości przez aktywa nie zostało uznanych za koszty uzyskania przychodów, chociaż tak wynikało z ustaw o podatkach dochodowych w korespondencji z ustawą o rachunkowości. Zdaje się, że osoba ta w dalszym ciągu pracuje jako urzędnik w Ministerstwie Finansów na chwałę manipulacji obowiązującymi przepisami, a jeszcze do dzisiaj niektórzy biegli powtarzają te bzdety powołując się na „autorytet” tej Pani.
Tu wybiegnę w przyszłość. Kiedy już zostałem biegłym rewidentem i brałem udział w niektórych zjazdach tego gremium, polscy rewidenci wypowiadali się bardzo krytycznie o Międzynarodowych Standardach Rachunkowości, mówili wprost, że używanie ich fałszuje rzeczywistość i powoduje, że sprawozdania finansowe nie pokazują prawdziwego obrazu firmy. Rzecz w tym, że polska rachunkowość była wtedy oparta na cenach historycznych, a MSR-y dążyły do oparcia sprawozdań finansowych na wartościach godziwych (rynkowych, bieżących), czyli pokazaniu obecnej wartości firmy, a nie historycznej.
Niektóre wywody polskich biegłych na łamach wspomnianych „żółtych stron” próbujące wyjaśniać zapisy MSR-ów budziły pusty śmiech, zwłaszcza te dotyczące świadczeń pracowniczych. Polscy biegli nie rozumieli istoty MSR-ów, aby je zrozumieć i przestawić się na nowy sposób myślenia potrzeba było kilku lat.
I oto pewnego dnia narzekania na MSR-y skończyły się jak ręką odjął, a największymi zwolennikami nowej rachunkowości, stali się ci, którzy najwięcej narzekali, nagle okazało się, że oni zawsze byli największymi zwolennikami MSR-ów, ale wszystkie farbowane lisy tak mają.
Kiedy byłem biegłym rewidentem, nasłuchałem się opowiadań i plotek o polskich biegłych, oto niektóre z nich:
- legitymację biegłego rewidenta można było kupić od komisji egzaminacyjnej za kilka tysięcy złotych, potrzebne było tylko wiarygodne dojście; zaprzeczenia nic nie pomagały, osoba, od której to usłyszałem podawała okoliczności, które uprawdopodabniały plotkę,
- biegłym mógł być urzędnik podatkowy lub skarbowy i wiele osób korzystało z tej możliwości; pewien biegły zbadał sprawozdanie finansowe firmy, a potem wrócił do tej firmy na kontrolę podatkową i zakwestionował 4,5 mln przychodu, zgarnął premię, a sprawa w sądzie toczyła się około dziesięciu lat i zakończyła wygraną firmy,
- pewna spółka
dobudowała piętro w budynku biurowym, i rozliczyła to jako remont, biegła,
która pracowała w izbie skarbowej potwierdziła, że sprawozdanie finansowe jest
sporządzone prawidłowo.
Komentarze
Prześlij komentarz