III Biegły rewident
4. Wielka korporacja
Partnerzy
Przyjęcie nowego zlecenia rozpoczynało się od procedury wstępnego przyjęcia klienta, które wykonywał asystent, sprawdzał senior, akceptował menedżer i zatwierdzał partner. Była to seria pytań, których odpowiedzi były punktowane. Obecnie podobną procedurę muszą wykonywać wszystkie firmy audytorskie, gdyż wynika ona z Międzynarodowych Standardów Badania, które od 2016 r obowiązują w Polsce. W korporacji, w której pracowałem, procedura była tak długo powtarzana, dopóki klient nie przekroczył ilości punktów potrzebnych do jego akceptacji. Słyszałem tylko o jednej odmowie, za co partner, który odmówił, dostał opieprz od pozostałych partnerów, chociaż odmowa była w pełni uzasadniona. Chodziło o kasę, a procedura była stosowana jako ewentualna dupokrytka, a nie po to, żeby wyeliminować klientów oszustów i złodziei.
Partner miał decydujący głos na projekcie, biegły rewident tylko przeszkadzał mu w pracy jeżeli czepiał się o cokolwiek. Jakkolwiek, kiedy w sądzie zeznawałem jako świadek, sędzina poinformowała mnie uprzejmie, że partner na przedmiotowym projekcie, nazwijmy go Antoni, przekonywał ją, że za kształt opinii i w ogóle za wszystko na projekcie odpowiadał biegły rewident, a partner pełnił tylko funkcje reprezentacyjne na projekcie i podpisywał opinię z urzędu, to znaczy z grzeczności. Shame on You, Antoni.
Partnerzy byli różni, kwadratowi i podłużni. Był taki (Francuz), który zasnął na spotkaniu z klientem, był inny (Niemiec), który zamiast negocjować cenę na spotkaniu z klientem (niemieckim) zgodził się na zaniżoną cenę, a potem przez godzinę opowiadał o swoich podróżach dookoła świata, gdyż był globtroterem z zamiłowania. Wspomniany Antoni (Polak) przychodził do biura z trzema psami, które srały na podłogę i gryzły niewolników, a partner sprzątał po nich gówna i ścierał z wykładziny szczyny.
Jeden z partnerów podatkowców (Polak) jechał na szkolenie do Domu Polonii w Pułtusku; niestety, nie dojechał, gdyż pojechał do Puław.
Był także
partner (Amerykanin polskiego pochodzenia), który wyleciał z hukiem z firmy, a
krążyła o nim fama, że zaabsorbowany licznymi podróżami zostawiał w biurze
czyste opinie podpisane in blanco.
Komentarze
Prześlij komentarz