III Biegły rewident

 4. Wielka korporacja


Ekspaci

 

Ekspaci byli różni, kwadratowi i podłużni, z grubsza można ich podzielić na trzy grupy: 

- zesłani ze swoich krajów do Polski, bo nie poradzili sobie w swoich oddziałach , odczuwali swoją pozycję jako niekomfortową, a ich umiejętności najczęściej nie były wysokie, 

- ekspaci pochodzenia polskiego, przysłani do Polski ze względu na znajomość miejscowego języka, ci radzili sobie bardzo dobrze, a niektórzy wykazywali nawet sentyment do stron rodzinnych, zwłaszcza jeżeli mieli w nich krewnych, 

- normalni ekspaci, tych było niewielu. 

Ekspaci nie rozumieli co to jest różnica stanu produktów, nie kumali, że aby wyliczyć ją prawidłowo, trzeba uwzględnić rozliczenia międzyokresowe czynne i bierne. Firmy nabierały ich przepychając koszty przez konta dwójek czyli rozrachunków. 

Przykładowi ekspaci: 

- facet, który lubił w czasie projektów bawić się po nocach w hotelach z niewolnikami, na drugi dzień oni mieli obowiązek stawić się u klienta do pracy o 7.00, a on spał do 11.00, 

- Mateusz ze Szkocji, który wyzywał niewolników od „fucking bastard” i „motherfucker”, 

- Mark z Nowej Zelandii, który z dworca Łódź Kaliska dzwonił do sekretarki, żeby sprawdziła, o której odjeżdża pociąg do Warszawy, a ona na to: obejrzyj się za siebie, co widzisz na ścianie? To jest rozkład jazdy pociągów, tam zobacz o której masz najbliższy pociąg, 

- Jupp z Holandii, który przejechał skrzyżowanie na czerwonym świetle i powiedział: nic się nie martwcie, ja tylko od czasu do czasu tracę przytomność, 

- partner z dalekiej Wirginii, nazwijmy go Pat, który przyleciał do Poznania, a zapytany, jak przebiegła podróż, powiedział, że dobrze, tylko że taksówki są bardzo drogie bo zapłacił 120,00 zł, - jak to Pat, przecież miałeś zamówioną taksówkę Mercedes w korporacji „Taxi Lux”, wtedy on opowiedział jak to wyszedł z lotniska i pytał „Taxi Lux?”, a wszyscy odpowiadali: „tak, taxi lux”, to wsiadł do jednej z nich i przyjechał. 

Dwa przypadki zasługują na osobne omówienie. Niemiec Torben należał do nielicznych porządnych ekspatów, to on implementował porządne standardy badania i sporządzania skonsolidowanych sprawozdań finansowych w Polsce. 

Pewnego razu pyta się: „Waldek, co to znaczy ręcznik?”, „Taki do wycierania się po myciu”, stał zdziwiony, a potem okazało się, że ktoś powiedział do niego „Przynieś podręcznik”. 

Innym razem pyta się: „Waldek, co to znaczy fili?”, „Nie ma takiego słowa w języku polskim – odpowiadam – a w jakim zdaniu to usłyszałeś?”, „Nie mam czasu w tej fili”. 

Inny Niemiec, nazwijmy go manager Tilo, zakazał mi jechać do klienta, ponieważ budżet godzin na wyjazdy dla biegłego rewidenta na tym projekcie był już wyczerpany. Nie mogłem na to pozwolić, tym bardziej, że moje spotkanie z klientem miało być istotne z punktu widzenia badania. Pojechałem. Tilo nakablował na mnie partnerowi Antoniemu, a partner stanął po jego stronie, chociaż było to sprzeczne z korporacyjnym kodeksem etyki. Co więcej zgodnie z tym kodeksem miałem prawo zażądać w takiej sytuacji tłumacza i zażądałem. Ale partner odmówił mi spełnienia tego prawa. Oni w tej korporacji mieli kodeks etyki, ale go nie stosowali, był im potrzebny jako dupochron, a prawo do tłumacza było tam wpisane zapewne na okoliczność, gdyby ekspat go potrzebował z jakichś względów. Na pewno jego żądanie zostałoby spełnione. Polak mógł się gonić ze swoimi potrzebami.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wstęp

Aneks. PANA

III Biegły rewident