III Biegły rewident
5. Klienci
Klienci:
Klienci byli różni kwadratowi i podłużni:
- spółka, w której dyrektorem był późniejszy poseł, europoseł i minister; przez trzy lata nie zamykali ksiąg i księgowali wstecz; jak to możliwe, że urząd skarbowy nic tam nie zarobił?
- spółka, założona dla syna senatora; kiedy senator przestał być senatorem, spółka podupadła;
- spółka założona, między innymi, po to, aby wielka europejska korporacja energetyczna mogła do niej przetransferować łapówkę; faktura została wystawiona za ekspertyzę, badanie rynku lub coś podobnego; urząd skarbowy zażądał tej ekspertyzy, a wtedy okazało się, że nie ma tego dokumentu; sąd musiał zdecydować, czy taka ekspertyza musi być na piśmie, aby wydatek na nią można było uznać za koszt uzyskaniu przychodu; nie wiem jaki był wynik postępowania sądowego.
Wydatki na łapówki to nic szczególnego. Antonio Perria w książce "Okrutni Sforzowie" pisze tak:
„Wiek XV był także wiekiem powstania i rozwoju rachunkowości dwustronnej zwanej włoską. Przy prowadzeniu ksiąg zastosowano pewien ciekawy pomysł. Wszystkie wydatki, których celu właściciele nie chcieli ujawnić, opatrywali klauzulą "poufne", w ten sposób tylko osoba dokonująca wydatków wiedziała o co chodzi”.
Zachodnie firmy wchodzące po 1989 r. na rynki postkomunistyczne doskonale zdawały sobie sprawę, że bez łapówek nie obejdzie się. Te wydatki były księgowane w zachodnich krajach jako koszty i nikt temu się nie dziwił.
Przy okazji obalę mit, jakoby w niemieckich spółkach panował „ordnung” (porządek) i wszystko było przejrzyste i uczciwe. Nic bardziej mylnego, to legenda miejska, przeciwnie: w większości niemieckich spółek, z którymi miałem do czynienia, panował bałagan, a księgi rachunkowe nie były najwyższej jakości. Natomiast z mojego doświadczenia wynika, że Niemcy nie robili sobie z gęby cholewy; jeżeli coś obiecali to wykonali.
Komentarze
Prześlij komentarz