III Biegły rewident

  5. Klienci


Złodziejska prywatyzacja

 

Po co bawić się w koronkowe operacje przejmowania spółek lub ich majątku, skoro można przeprowadzić prywatyzację tak jak w Polsce: w chamski sposób, na zasadzie: „przyjechali bandyci, każdy kradnie to co chwyci”. Uczciwi byli gnojeni. 

Wystarczyło przedsiębiorstwo państwowe osłabić odebraniem zleceń lub w inny sposób, a potem sprzedać po zaniżonej cenie; później okazywało się, że nieruchomości, na których spółka stoi, są więcej warte niż cena sprzedaży spółki. 

Albo wystarczyło podzielić przedsiębiorstwo państwowe lub komunalne na kilka mniejszych; w jednym zostawić zdrowe aktywa, a w pozostałych zbędnych pracowników i długi. Te dobre przedsiębiorstwa było dla naszych, a te zepsute dla frajerów. 

Oto przykład takiej prywatyzacji. Zacytuję cały artykuł, który ukazał się w nie istniejącym już tygodniku (chyba tygodniku) o nazwie Cash, 17 czerwca 1994 r. Autorem artykułu był Janusz Kniaźnikiewicz a tytuł artykułu brzmiał "Gdański łącznik Prywatyzacja handlu czy okazja do malwersacji?".

 

"Wielkim dniem Dyrektora Grzegorza Biegalskiego i załogi Przedsiębiorstwa Usługowo-Produkcyjnego Profil miał być 15 grudnia 1992 roku. Tego dnia szef wydziału prywatyzacji urzędu wojewódzkiego miał oficjalnie podpisać umowę o pracowniczej prywatyzacji cudem uratowanej firmy. Ale prywatyzator zjawił się w gabinecie Biegalskiego w towarzystwie Witolda Merkla (brata Jacka, znanego polityka) i ochroniarzy.

Dyrektor Profilu usłyszał, że jest zwolniony. Na jego miejsce powołano zarządcę komisarycznego - Merkla. Zaskoczony dyrektor, jak dziś wspomina, protestował, tłumacząc że firma nie jest bankrutem. W odpowiedzi kazano mu się wynosić. Jeden z ochroniarzy chwycił go - jak twierdzi - za ramię, a drugi położył dłoń na kaburze pistoletu. W tym momencie Biegalski zasłabł. W szpitalu stwierdzono stan przedzawałowy.

Kiedy dyrektor wydobrzał, popędził do prokuratury. Doniósł, że "w rażący sposób zostało naruszone prawo przez funkcjonariuszy publicznych województwa," między innymi przez Wojewodę Macieja Płażyńskiego i Dyrektora Izby Skarbowej Ryszarda Nowaka. Nie było bowiem powodów, utrzymywał, ażeby zwalniać dyrektora i wprowadzać zarząd komisaryczny w firmie, która wykazywała zysk i nie miała zaległości wobec skarbu państwa. 


Przymusowy podział tortu

Zanim inżynier Biegalski awansował na dyrektora Profilu, był przewodniczącym Solidarności Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Handlu Wewnętrznego w Gdańsku. W roku 1990 w imieniu załogi zażądał od ówczesnego wojewody szybkiej restrukturyzacji WPHW: państwowy moloch nie wytrzymywał konkurencji z sektorem prywatnym. Chciał prywatyzacji pracowniczej.

"Biegalski straszył nawet strajkiem głodowym i pod tą presją ówczesny wojewoda ustąpił," stwierdza Jacek Skarbek, dyrektor Wydziału ds. Prywatyzacji UW w Gdańsku. WPHW podzielono na pięć przedsiębiorstw. Zdaniem Skarbka była to błędna decyzja, bo nowo powstałe firmy nie miały szans na przetrwanie.


Dyrektor na pożarcie

Pod względem wielkości gdańskie WPHW było trzecią firmą handlową w kraju (659 sklepów). Na jego miejsce powstały samodzielne przedsiębiorstwa: Gamma, Eltex, Hermes, Merkury i PUP Profil. Ten ostatni dostał majątek szacowany na około $5 milionów, w tym 13 sklepów i osiem baz magazynowych. Dyrektorowanie zaproponowano Biegalskiemu. Uznał, że spotkało go wyróżnienie za determinację i złożony w Warszawie projekt restrukturyzacji WPHW. Dziś twierdzi, że władze wojewódzkie z przyczyn politycznych chciały wpakować go w kabałę.

Profil dostał bowiem sklepy, ale ani grosza środków obrotowych. Oznaczało to niemal pewne bankructwo. Kredyt przy wysokim oprocentowaniu nie wchodził w grę. "Potem Wicewojewoda (Stanisław) Milewski wyznał mi, że byłem skazany na pożarcie, żeby dostać nauczkę," wyjawia Biegalski.

Walczył. "Nie chciałem być grabarzem," mówi. Deficytowe sklepy oddawał w ajencję lub dzierżawę, wypowiadał niekorzystne umowy najmu. Wynegocjował z wierzycielami byłego WPHW prolongatę spłat kredytów. Agencja Rozwoju Rynku zgodziła się na umorzenie karnych odsetek.

W rezultacie, jak twierdzi, wyciągnął Profil z dołka. Na koniec 1990 roku osiągnął 1 miliard 655 milionów złotych zysku. Powstał też program prywatyzacji z udziałem załogi i plany przekształcenia firmy w holding. 


Likwidacja za wszelką cenę

Szef prywatyzacji w Urzędzie Wojewódzkim, Ryszard Strzyżewicz, i Wojewoda Maciej Płażyński mieli inne plany. Chcieli prywatyzacji dawnego WPHW w drodze likwidacji i przetargu. "Likwidowana firma zwykle traci na wartości," wskazuje Biegalski. O to, jego zdaniem, chodziło wojewodzie. Likwidator nie kieruje się zyskiem, jedynie spłaca wierzycieli. Często też celowo zaniża się wartość przedsiębiorstwa przed przetargiem.

Dochodowy Profil został postawiony w stan likwidacji w lutym 1992 roku. Nie likwidowano czterech pozostałych firm wyodrębnionych z WPHW, chociaż były na skraju bankructwa. Rada pracownicza oskarżyła wojewodę o naruszenie prawa i wygrała w sądzie.


Poszło o pieniądze

"Profil jest firmą niepotrzebną. Grupa kilkudziesięciu osób, dysponując państwowym majątkiem, żyła z dzierżawy, ze zleceń różnym spółkom. W ten sposób wykazywała się dobrą sytuacją finansową i nie można było jej ruszyć," stwierdził Wojewoda Płażyński na łamach Dziennika Bałtyckiego. Wkrótce też sytuacja finansowa Profilu wyraźnie się pogorszyła - przynajmniej na papierze.

Według pierwszego bilansu, zrobionego na podstawie tzw. bilansu zamknięcia WPHW w czerwcu 1990 roku i przyjętych zasad księgowości, Profil wykazywał zysk. WPHW przed parcelacją było około 3,5 miliarda złotych do przodu. Ale 11 miesięcy później wojewoda zarządził sporządzenie drugiej wersji bilansu, z której wynikało, że WPHW miało straty w wysokości 35 miliardów złotych. Na firmę Biegalskiego przypadłoby, proporcjonalnie do przejętego majątku, 10,6 miliarda złotych deficytu. Biegalski stanął okoniem. Odmówił przyjęcia tej kwoty do swojego bilansu i jej spłaty. "Nie chciałem wpisywać do ksiąg fikcyjnych kwot, na które nie ma dokumentów źródłowych, żeby nie trafić nazajutrz do więzienia," tłumaczy.

Podejrzewał, mówi, że ktoś próbuje zatuszować malwersacje, których dokonano już w nowo powstałych przedsiębiorstwach. W dwóch z nich działali od niedawna likwidatorzy - jednym z nich był Merkel - w dwóch pozostałych syndyk masy upadłościowej i zarządca komisaryczny. 

W listopadzie 1991 roku ujawniona została kolejna, trzecia wersja bilansu, którą zatwierdziła Izba Skarbowa. Wynikało z niej, że Biegalski ma wypłacić pozostałym firmom ponad 10 miliardów złotych (zysk PUP Profil w 1991 roku wyniósł 5 miliardów 180 milionów złotych). Na PHU Eltex, którego likwidatorem był wtedy Merkel, przypadłoby z tej kwoty nieco ponad 3 miliardy złotych.

Biegalski nie dał się namówić do "pomocy koledze, który ma kłopoty." Czym prędzej interweniował w Izbie Skarbowej. "Oświadczyłem Dyrektorowi Nowakowi, że jeśli podtrzyma swoją decyzję, to na drugi dzień powiadomię ministra finansów i prokuratora." Doszli do kompromisu: on miał nie wnikać, dlaczego Izba Skarbowa zatwierdziła ten wątpliwy bilans, a Nowak zgodził się na powołanie niezależnych biegłych. Ich raport, jak ustalili między sobą szefowie wszystkich pięciu firm, miał ostatecznie zamknąć sprawę wzajemnych rozliczeń.

Ustalenia biegłych okazały się korzystne dla Biegalskiego: w narzuconym bilansie WPHW były cuda - zniknęły całe obiekty. Brakowało wielu dokumentów, inne były antydatowane, poza tym zaniżano wartość środków trwałych. Nadal były straty - ponad 13 miliardów złotych, ale Profil wychodził na plus. W tym momencie zaprotestował Merkel, ponieważ w przypadku zatwierdzenia takiego bilansu zlikwidowany przez niego Eltex straciłby miliardy złotych. Raportu biegłych nie kwestionuje Urząd Kontroli Skarbowej. Jednak wbrew ustaleniom, wojewoda wnioskuje o sporządzenie czwartej wersji bilansu zamknięcia WPHW, którą sam zatwierdza w marcu 1993 roku. Profil staje się oficjalnie - ex post - bankrutem.


Prawo pięści

Zwolniony dyrektor odwołuje się do Warszawy. Początkowo Ministerstwo Finansów i Urząd Rady Ministrów uznają wprowadzenie zarządu komisarycznego w Profilu za nielegalne i nakazują uchylenie decyzji wojewody, potem tajemniczo zmieniają zdanie. W przeddzień jednej z ministerialnych konfrontacji Biegalski zostaje pobity przez nieznanych sprawców i ponownie ląduje w szpitalu. 


Wszystko na sprzedaż

Tymczasem Merkel, który jest jednocześnie zarządcą komisarycznym Profilu i likwidatorem Eltexu, transferuje pieniądze z jednej firmy do drugiej. "W związku z nieprzyjęciem przez PHU Eltex części zobowiązań b. WPHW (...), informuję, że PUP Profil wyraża zgodę na przyjęcie części zobowiązań," pisze sam do siebie.

Merkel, od stycznia tego roku dyrektor Profilu, jest zadowolony z wyników firmy, która wreszcie "stała się dochodowa" i będzie prywatyzowana według scenariusza wojewody, czyli w drodze przetargu. Wszystko odbywa się, jego zdaniem, zgodnie z prawem. "Chciałbym pracować spokojnie, a nie pod presją nasyłanych przez Biegalskiego kontroli," utyskuje. Na razie Merkel pozbywa się części majątku Profilu. Pod młotek poszedł DH Sezam. Sprzedano go za 10 miliardów złotych, czyli 2,5 miliarda poniżej ceny wywoławczej. Pracownicy Profilu są tym zbulwersowani i przyznają rację byłemu dyrektorowi. Natomiast Merkel zarzuca Biegalskiemu kilkusetmilionowe nadużycia oraz kradzież telewizora z firmy. Tymczasem wszczęte na wniosek nowego dyrektora Profilu śledztwo w tej sprawie zostało umorzone.

Podczas pobytu reportera CASHA w Gdańsku Wojewoda Płażyński towarzyszył Prezydentowi Lechowi Wałęsie na Litwie. Późniejsze, wielokrotne próby kontaktu z wojewodą były bezskuteczne."



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wstęp

Aneks. PANA

III Biegły rewident